RECENZJE

"Przygody Pana W." i "Gang Wąsaczy"

W przypadku flipbooków pierwsze pytanie brzmi: od czego zacząć? Od "Gangu Wąsaczy" czy "Przygód Pana W."? Samą kolejnością tytułów w pytaniu sugeruję wybór. Ulegli i niezdecydowani wybiorą Wąsaczy, przekorni Pana W. Jestem przekorny, więc jednak zacznę od Pana W. Chociaż tak naprawdę dużo bardziej lubię Wąsaczy.

Na "Przygody Pana W." po raz pierwszy natrafiłem w fanzinie "Komiks Czerwony Karzeł" siedem lat temu. Właśnie wtedy seria ta powstała i wtedy Lachowicz narysował większość istniejących dziś pasków (pewnie nudził się na lekcjach). Jednak w "Karle" odcinków było zaledwie osiem, a następne, ku swej radości, znalazłem dopiero jakiś czas później w "Produkcie". Czasopiśmie, w którym zadebiutowali z kolei Wąsacze (walczył z nimi Człowiek Paroovka). Ale większość przygód Wąsaczy powstała na nieustający konkurs paskowy, który od dobrych kilku miesięcy z powodzeniem organizowany jest na forum WRAK-a. I wciąż tworzone są nowe - ostatni pasek umieszczony w albumie powstał w sierpniu, a do dziś Lachowicz zdążył narysować sześć kolejnych.

"Przygody Pana W." bazują poniekąd na powtarzalności dowcipu spopularyzowanej przez grupę Monty Pythona. W przypadku serii Lachowicza większość odcinków kończy się dekapitacją. Zresztą już sama okładka z fontannami krwi tryskającymi w całej okolicy zdradza specyfikę komiksu. Główny bohater, pan Wołodyjowski, ścina głowy nie tylko swoim przeciwnikom, ale po prostu wszystkim naokoło. Najczęściej pozbawia głowy Kmicica, który ciągle powraca niczym Kenny w "South Parku". Jedyna osoba, której nie zabił, to Baśka - jego żona, w której zakochał się po tym, jak przywaliła mu wałkiem.

Jak już napisałem wyżej - bardziej lubię Wąsaczy. Ale już za samą umiejętność wymyślenia szeregu pasków o tej samej poincie należy się Lachowiczowi szacunek. To nie lada sztuka, trzymać się tak narzuconych sobie ograniczeń. Oczywiście są tu wyjątki, ale są to odstępstwa zazwyczaj w pełni uzasadnione. W opisie ucinanie głów może nie wydawać się zabawne, może wręcz odpychać. Ale w zetknięciu z samym komiksem okazuje się, że tak drastyczny zabieg jednak bawi. Siła dowcipu polega na zaskoczeniu, a tego typu pointa należy do zaskakujących wielce. A nawet gdy się jej już spodziewamy, to sam sposób doprowadzenia do finału za każdym razem bawi.

"Gang Wąsaczy" z kolei to komiks bez jakichś szczególnych ograniczeń. Opowiada nie tylko o akcjach rabunkowych czy pobytach w więzieniu, ale też o życiu codziennym głównych bohaterów. Lachowicz stworzył trio niezbyt rozgarniętych facetów, którzy są absolutnie nie na czasie - noszą wąsy i słuchają Budki Suflera. Najgłupszy w grupie jest Bohdan i to jego pomysły są główną siłą komiczną serii. Jednak pozostali panowie pod względem niedoboru intelektu depczą mu po piętach - co udowadnia Bogdan oglądając telewizję, albo Ryszard filmując wesela. Debilizm głównych bohaterów jest czasami tak skrajny, że po prostu brakuje słów. No ale nie o słowa tu chodzi, ale o śmiech, a w przypadku "Wąsaczy" jest go co nie miara.

Obie serie są rysowane charakterystyczną dla Lachowicza czytelną, prostą kreską. Przy czym "Gang Wąsaczy" prezentuje się znacznie lepiej - kreska jest bardziej wyrobiona, bogatsza. Widać, że autor przez te parę lat rysunkowo się rozwinął, a tylko chęć utrzymania jednolitej stylistyki nie pozwala mu na wzbogacanie wyglądu "Przygód Pana W." Jednak miejscami nawet Wąsaczom brakuje dynamiki, jakby rysownik czuł się (przesadnie) ograniczony formą komiksowego paska.

[Jarek Obważanek]

"Przygody Pana W." i "Gang Wąsaczy"
Scenariusz: Marek Lachowicz
Rysunki: Marek Lachowicz
Wydawca: Daniel Gizicki
Data wydania: 8.10.2005
Liczba stron: 64
Format: 20 x 14 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: sklepy specjalistyczne
Cena: 8,00 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa