RECENZJE

"Dobry Komiks" nr 11/2004: "Ultimate X-Men" nr 3

Magneto: U podstaw człowieczeństwa leży poważna niedoskonałość. Zastąpienie ich przy najbliższej okazji to nasza powinność. Można nawet powiedzieć, że jako bardziej inteligentna rasa mamy moralny obowiązek to zrobić.
Cyclops: Zdajesz sobie sprawę, że tak samo gadał Adolf Hitler?

"Jeśli schrzanimy, zginą ludzie" - stwierdza Jean w samym środku masakry w dużym mieście. Czy to scenarzysta wierzy w naiwność czytelników, czy może Jean próbuje kogoś oszukać? Tylko kogo, skoro wokół z całą pewnością umierają ludzie? Chyba jednak Millar tu zawinił, bo niestety walka w mieście, mimo tego, że widowiskowa, barwna i porywająca, ma tę ewidentną wadę, że nie ma w niej grama realizmu i to z dość prostego powodu: na naszych oczach nie ginie ani jedna osoba, wszystkich mutantom udaje się uratować, a to kompletnie nie pasuje do poprzednich wydarzeń. Już w pierwszym zeszycie, na pierwszych stronach Strażnicy dokonywali rzezi na ulicach miast, a tu nagle Millar serwuje motyw dla grzecznych dzieci, który w dodatku otoczony jest scenami, w których ginie niejedna osoba.

Ale niech te minusy nie przysłaniają nam plusów. Akcja jak zwykle toczy się bardzo szybko i jest jeszcze bardziej widowiskowa, niż dotąd. Cyclops po ucieczce na Odludzie szybko przekonuje się, że metody działania Braterstwa Mutantów nie są zgodne z jego oczekiwaniami. Tymczasem George W. Bush, jeszcze przed atakiem na WTC, podejmuje decyzję o zmasowanym ataku Strażników na Odludzie. Millar okazał się dobrym prorokiem, skoro wywróżył, że Bush będzie w przyszłości bez większych oporów atakował siedliska terrorystów zapełnione w rzeczywistości Bogu ducha winnymi cywilami. Ale zbaczam z tematu.

Cyclops na Odludziu przebywa zaledwie przez jeden zeszyt - to trochę za krótko, by przekonać mnie do jego odejścia z X-Men. Sądzę, że ten wątek Millar za bardzo skrócił, dążąc do wybuchowego finału historii. Ale z drugiej strony uniknął nudziarstwa i pokazał tylko to, co najważniejsze. Dzięki temu komiks napakowany jest akcją aż po same brzegi, a im dalej, tym lepiej, tym barwniej, tym mocniej. Wszystko okraszone dobrze napisanymi dialogami. Wszystko też widowiskowo i z rozmachem narysowane.

Na koniec o dwóch rzeczach, które od początku serii mi się nie podobały, ale nie widziałem potrzeby, by o nich wspomnieć. Po pierwsze - wiek bohaterów. Zarówno Charles Xavier jak i Magneto są w tej serii zdecydowanie za młodzi. Ten drugi wygląda jak brat, a nie ojciec Quicksilvera. Gdy dodamy do tego fakt, że Magneto był dzieckiem w czasie II wojny światowej, trudno ten lifting traktować poważnie. Druga rzecz to tłumaczenie. Milczałem, gdy Rafał Belke zamiast Savage Landu wprowadził Odludzie a zamiast Sentineli Strażników. Stwierdziłem, że nowy wydawca może wprowadzać własne nazewnictwo, skoro ma taki kaprys i lubi rzucać pod nogi kłody swoim klientom. Jednak, gdy ten sam tłumacz w rozpoczętej w międzyczasie serii "New X-Men" pozostawił Sentinele w spokoju, zezłościłem się jak Magneto na okładce omawianego zeszytu. Gdzie tu konsekwencja?! Jak można w taki sposób robić czytelnikom wodę z mózgu?! Dlaczego w dwóch różnych seriach tego samego wydawcy ta sama postać nazywana jest na dwa różne sposoby?!

[Jarek Obważanek]

Scenariusz: Mark Millar
Szkic: Adam Kubert
Tusz: Danny Miki, Joe Weems
Kolory: Richard Isanove
Tłumaczenie: Rafał Belke
Wydawca: Axel Springer Polska
Data wydania: 6.08.2004
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania oryginału: 2001
Liczba stron: 48
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy cienki
Druk: kolorowy
Dystrybucja: kioski
Cena: 4,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa