RECENZJE

"Great Teacher Onizuka" tom 1

Jak zarwać w wieku 22 lat licealistkę? W zasadzie nic trudnego. A jednak Eikichi Onizuka widzi w tym poważny problem. Siedzi sobie koło schodów w centrum handlowym i zagląda licealistkom pod spódnice, marząc, że kiedyś będzie którąś miał. Jednak, gdy nadarza się sposobność, szybko okazuje się, że poznana dziewczyna zabujana jest w starym, małym, łysym nauczycielu. Bardzo romantyczne z jej strony, nieprawdaż? Nieprawdaż. A więc Onizuka niewiele myśląc postanawia zostać pedagogiem. Dzięki temu każda uczennica będzie jego. Chytry plan, chociaż trochę desperacki. Ale Onizuka ma przy okazji problemy ze znalezieniem pracy (inna sprawa, że nie za bardzo się stara), więc postanawia spróbować.

Ale nie myśl sobie, że to druga "Love Hina" albo coś w ten deseń. Szybko bowiem okazuje się, że autor serii chce nam raczej pokazać pewne problemy społeczne, a nie zabawić prostą historią o nieudaczniku, który ciągle "przypadkowo" ogląda gołe laski. Uczniowie, z którymi Onizuka ma do czynienia na praktyce, nie okazują nauczycielowi najmniejszego szacunku, w ogóle go nie słuchają i w klasie zajmują się własnymi sprawami. Mając świadomość, że belfer nic zrobić im nie może, po prostu włażą mu na głowę. A nawet dopuszczają się szantażu.

Czy Onizuka wytrzyma takie zachowanie swoich podopiecznych? Będzie próbował, chociaż może mieć problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy, biorąc pod uwagę jego barwną przeszłość. Był członkiem gangu motocyklowego, ma za sobą liczne zatargi z policją, a wśród nich głównie przekroczenia prędkości, chociaż zdarzyło mu się nawet ukraść BMW żeby zaimponować jednej panience. W dodatku jest niezbyt wykształcony, a żeby w ogóle dostać się na jakiś podrzędny uniwersytet wysłał na egzaminy wstępne dublera.

Przemoc, brak zrozumienia, brak miłości, brak szacunku - to tematy, które w trakcie lektury pierwszego tomu najbardziej mi się narzuciły. Jeszcze trudno stwierdzić, w jakim konkretnie kierunku ten tytuł będzie się rozwijał, ale trzeba przyznać, że początek wzbudza zainteresowanie dość sensownym podejściem do współczesnych problemów.

Denerwują tylko rysunki - są bardzo swobodne, ale przy tym niezbyt ciekawe. Fujisawa prezentuje kadry zrealizowane na sposoby tak różne, że nie za bardzo do siebie pasują. Część portretów wygląda na typowo mangowe, inne, wyrażające jakieś emocje, są rysowane skrajnie inaczej - w stylu mocno zbliżonym do realistycznego. Przez to postacie kompletnie zmieniają wygląd. To nie są przegięcia, jakie zaobserwować można w "Love Hina", które można łatwo zaakceptować, bo mieszczą się w konwencji. To wygląda, jakby Fujisawa wyciął kadry z komiksu autora rysującego zupełnie innym stylem i wkleił je do swojej historii.

[Jarek Obważanek]

Scenariusz: Toru Fujisawa
Rysunki: Toru Fujisawa
Tłumaczenie: Aleksandra Watanuki, Mateusz Łukasik
Wydawca: Waneko
Data wydania: 06.2004
Wydawca oryginału: Kodansha Co. Ltd.
Data wydania oryginału: 1997
Liczba stron: 192
Format: 116 x 169 mm
Oprawa: miękka z obwolutą
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: salony prasowe
Częstotliwość: miesięcznik
Cena: 15,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa