RECENZJE

"Ognie Askellu" tom 1: "Cudowny balsam"

Zanim Scotch Arleston stworzył świat Troy, pisał przygody grupy bohaterów podróżujących po wyspach wodnego świata o nazwie Askell. Po dobrym przyjęciu dwóch jego serii na temat Troy Egmont zdecydował się przybliżyć polskiemu czytelnikowi również wcześniejsze dzieło Arlestona. Chociaż lepiej byłoby napisać "dziełko".

Okładka i początek pierwszego tomu "Ogni Askellu" sugerują, że jest to kolejna seria, której główną i jedyną bohaterką jest często się rozbierająca kobieta o bujnych kształtach. Owszem, scen z mniej lub bardziej nagą Cybil w albumie nie brakuje, ale nie jest ona jedyną bohaterką - należy do grupy, której bynajmniej nie łączy długa i zażyła przyjaźń. Najemnik Dao'xian, nożownik Brimeer oraz marny wierszokleta Keresquin z chłopcem Titlusem - ta czwórka z bardzo różnych powodów będzie dzielić z Cybil dole i niedole. Już na początku tancerka wpada w niezłe kłopoty, gdy chcąc odejść z pracy tawernie wdaje się w ostrą sprzeczkę z karczmarzem, która kończy się śmiercią jego pomocnika. A im dalej w las, tym problemów robi się więcej.

Komiks lepiej się ogląda, niż czyta. Autorem warstwy wizualnej jest Mourier, rysownik "Trolli z Troy", który przed dostosowaniem się do stylu Tarquina rysującego "Lanfeusta z Troy" prezentował styl diametralnie inny, a przy tym znacznie ciekawszy. Krótko pisząc Mourier malował plansze farbami. Nie jest to bynajmniej fotorealizm, ale robi znakomite wrażenie. Autor nakłada kolory bardzo starannie, wszystkie szczegóły są odpowiednio dopracowane, a jednocześnie widać bardzo wyraźnie ślad pędzla. Postacie przedstawione są w lekkim uproszczeniu, wszystko podszyte jest sporą dozą ekspresji, która objawia się chociażby w przesadzonych reakcjach czy lekko umownym niekiedy podobieństwie bohaterów. Paleta barw jest miła dla oka, dość realistyczna z wyjątkiem większych kolorystycznych "szaleństw" w scenach wieczorowych i nocnych. Szczególnie znakomicie wyglądają krajobrazy morskie w świetle zachodzącego słońca.

Chociaż ogląda się go lepiej, to i czyta się nieźle - dość lekko i przyjemnie. Jednak nie jest specjalnie zabawny, ani też przygody grupy bohaterów szczególnie nie porywają. Ot taka przeciętna, dobrze skrojona historyjka awanturnicza ze sporą dawką erotyki. Porównując z nowszymi seriami Arlestona wypada zwyczajnie słabiej. Dodatkowo kończy się w dość dziwnym momencie - jakby w połowie sceny.

[Jarek Obważanek]

Tytuł oryginału: L'onguent admirable
Scenariusz: Scotch Arleston
Rysunki: Jean-Louis Mourier
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 01.2003
Wydawca oryginału: Soleil Production
Data wydania oryginału: 07.1993
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 29 cm
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 17,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa