RECENZJE

"Niebieskie pigułki"



WRAK POLECA

Ostatnio chętnie wychwalam Briana Azzarello za misternie budowaną fabułę "100 naboi" oraz Jodorowsky'ego za monumentalną "Kastę Metabaronów". Jednak u podstaw tych historii leży zwykłe (no, może nie do końca) życie niektórych bohaterów. W końcu jedne z najwspanialszych fragmentów "100 naboi", to te epizody w stylu rozmowy Gravesa z panią Roach, w której owa kobieta dowiaduje się, co stało się z jej córką. Jednak w tych seriach życie bohaterów jest przepełnione głównie dramatami i nieszczęściem i szukają oni prędzej zemsty, niż szczęścia.

Mimo ich wspaniałości z chęcią sięgnąłem po "Niebieskie pigułki". Historię w gruncie rzeczy zupełnie odmienną, realistyczną, prawdziwą, a jednak równie ciekawą. Tu bohaterowie poszukują szczęścia w nieszczęściu, tu bohaterowie sprzedają nam to, co jest najpiękniejsze - afirmację życia. Lubię historie dramatyczne i mocne, krwawe i brutalne, ale najbardziej lubię historie pozytywne i pobudzające do życia. I taki właśnie jest komiks Peetersa. Fragment swojego życiorysu, który przelał na papier, mimo wyroku wiszącego nad jego partnerką i jej dzieckiem, jest pełen radości. Nie ustawione chronologicznie, rozrzucone epizody, w których autor przedstawia swoje przemyślenia na temat miłości, swój strach i próbę akceptacji choroby Cati oraz jej synka są, dzięki szczerości autora, czymś niezwykłym i wyjątkowym. Peeters podkreśla w wywiadach, że nie jest to komiks o AIDS. Ale jakby na to nie patrzeć, to właśnie widmo tej choroby unosi się nad całą historią. I mimo wszystko jest to opowieść delikatnie edukacyjna, moralizatorska (przy czym to wszystko nie jest nachalne i pozostaje trochę z boku). Fred z Cati chodzą do lekarza, który zdradza im pewne tajniki wirusa, pokazuje im, że jest on mniej groźny, niż to sobie wszyscy wyobrażają.

Rysunki są bardzo, bardzo swobodne. Peeters zdradził, że właściwie nie szkicował, robił rysunki tuszem szybko i już do nich nie wracał. Trudno więc doszukiwać się w nich czegokolwiek specjalnego. Co ciekawe jednak, nie są wcale rażąco złe. Dość specyficzne, ale zrobione w miarę dobrze - widać wyrobienie autora. Są malowane grubymi pociągnięciami pędzla, z mocnym, wyraźnym konturem. Prawie nic nie razi, nie przeszkadza (może poza kilkoma nieczytelnymi kadrami nocnymi). A w dodatku swoboda konwencji pozwoliła autorowi na ciekawą wizualizację opisów. Na przykład gdy Fred mówi o tym, że kanapa jest dryfującą po morzu tratwą, rzeczywiście widzimy unoszącą się na wodzie kanapę. Pokazuje też ciekawe zbliżenia, rzeczy, na które w danej sytuacji szczególnie zwrócił uwagę, jak na przykład długopis włączany przez lekarza. Pojawia się też czasem ciekawe kadrowanie, takie jak widok z oczu głównego bohatera, gdy ten zapala papierosa.

Obyczajowa, prosta, niebanalnie opowiedziana historia, którą warto poznać, jeśli nie szukamy w komiksie wyłącznie rozrywki, ale też czegoś większego, piękniejszego.

[Jarek Obważanek]

Przykładowe plansze

Scenariusz i rysunki: Frederik Peeters
Wydawca: Post
Liczba stron: 190
Format: B5
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 30,00 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa