|
|
Oglądanie tego komiksu stanowiło dla mnie niezwykłe wyzwanie. Tak nieprzyjemnej,
straganowej kolorystyki jeszcze w komiksie nie widziałem. Na domiar złego
autor nie wpadł na pomysł kolorowania pod konturem i każde, najdrobniejsze
jego przesunięcie powoduje odsłonięcie nieprzyjemnych, białych linii.
Dodajmy
do tego żałosną fabułę i już mamy w zasadzie pełny obraz tego albumu.
Z granic układu słonecznego w kierunku Ziemi zbliża się tajemniczy statek
kosmiczny. Na jego spotkanie wyrusza załoga ziemskiego satelity. Podczas
bezpośredniej rozmowy z załogą statku uruchamia się nieoczekiwanie mechanizm
autodestrukcji. Wszyscy ewakuują się na promy, lecz Centrala, rządząca
ziemskimi kosmonautami i ogólnie dowodząca Ziemią odmawia tajemniczym
przybyszom wejścia na pokład. Dowódczyni stacji sprzeciwia się tej decyzji
i ratuje ich, w ten sposób sprowadzając ich na Ziemię.
Już od samego początku uderzają fatalne dialogi i idiotyczne pomysły,
mające w założeniu być ciekawymi dodatkami opisującymi przedstawiony w
komiksie świat. Oto na przykład dowódca - Sekstans - musi umieć posługiwać
się sekstansem. Dlaczego? Bo kosmos jest jak morze!
Od początku autor utrzymuje aurę tajemniczości, która niezmiennie, przez
cały czas wydawała mi się raczej kpiną. Maindron próbuje zaskoczyć, zaintrygować
czytelnika, mówiąc mu, że nie wie gdzie jest Centrala oraz pokazując małą
dziewczynkę o imieniu Na, która jest Niewidzialna i jest ostatnią deską
ratunku. Kompletnie mu to intrygowanie nie wychodzi. Na ze swoim Mistrzem
bez przerwy wymienia tajemnicze uśmieszki, które każdorazowo odbierałem
jako wyraz indolencji scenarzysty, któremu wydaje się, że zaciekawia i
wciąga w swoją grę, w rzeczywistości wcale tego nie robiąc, a budząc jedynie
pusty śmiech z mojej strony. Dlaczego Na jest Niewidzialna i co to w ogóle
oznacza? Tego się nie dowiemy. Ale brzmi intrygująco, prawda? Sprowadza
się jednak do pustki. Scenarzysta całą sytuację chce rozwiązać banałem
- Na zadaje Central pytanie, której jest tak żałosne, że nawet nie jest
śmieszne. Maindronowi wydawało się zapewne, że podając proste rozwiązanie
zaszokuje czytelnika, tymczasem banałem trzeba umieć się posługiwać, bo
w niewprawnych rękach tego scenarzysty okazał się całkowicie nieskuteczny.
Warstwa graficzna jest połączeniem tradycyjnego rysunku linearnego z
wypełnieniami stworzonymi komputerowo, zrealizowanym bez najmniejszego
przemyślenia. Same rysunki złe nie są, widać w nich jakieś pojęcie autora
o budowie człowieka, realizm, zachowanie proporcji. Komputerowe wypełnienia
to już jednak jakieś nieporozumienie. W większości wypadków mamy do czynienia
z trójwymiarowymi modelami, które na kartce imitują przestrzeń. Nie wygląda
to dobrze z grubym, czarnym konturem. W scenach z naturalnym oświetleniem
kolory są zbyt proste, zupełnie bez pomysłu, sterylne. Razi ostra czerwień
krwi. Na kadrach ze sztucznym oświetleniem kłuje w oczy fatalny dobór
kolorów (np. bezpośrednie łączenie czerwieni z zielenią). Nie jest to
reguła, ale skutecznie zniechęca do komiksu. Dodatkowo autor bez żadnego
powodu rozbiera główną bohaterkę - dowódczynię stacji.
Amber przoduje w wydawaniu w znakomitej formie najgorszych komiksów.
Mam nadzieję, że edytor ten szybko zmądrzeje, zatrudni kogoś, kto o tym
gatunku ma pojęcie i zrewiduje swoją politykę wydawniczą.
[Jarek Obważanek]
Scenariusz i rysunki: Alain Maindron
Wydawca: Amber
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: twarda
Papier: błyszczący
Druk: kolor
Cena: 19,80 zł
|