RECENZJE

"Funky Koval"



WRAK POLECA

Funky Koval zadebiutował na łamach drugiego numeru "Fantastyki" w 1982 r. Kilka lat później historia przedstawiona w czasopiśmie, pokolorowana, pojawiła się w dwóch albumach. Na początku lat 90. autorzy stworzyli trzeci i jak na razie ostatni tom serii. Wydanie zbiorcze cyklu oczekiwane było od dłuższego czasu - najpierw miał je wydać Prószyński, później Egmont, który nie mógł długo dogadać się z autorami. Wreszcie jednak się to udało i album - wzbogacony o czterostronicową zapowiedź czwartej części - ujrzał światło dzienne. Fanów zachęcać nie trzeba, bo mimo nieco gorszych kolorów niż w albumach Prószyńskiego, na pewno się w ten oprawiony w twardą okładkę tom zaopatrzą. Nie znającym serii warto ją jednak przybliżyć. Najlepiej zrobić to dzieląc cykl na trzy części.

Pierwsza to albumy "Bez oddechu" i "Sam przeciw wszystkim". Tytuł pierwszego z nich wiele mówi o tej części - ogromna kondensacja wydarzeń, których innym twórcom wystarczyłoby na długą serię. Komiks powstawał w odcinkach, dlatego autorzy starali się przedstawić w każdym jak najwięcej. W efekcie otrzymujemy historię niezwykle długą. Sporo skrótów fabularnych, brak większego rozmachu. Nie zmienia to faktu, że scenariusz jest bardzo dobry. Sposób jego przedstawiania pozostawia trochę do życzenia, ale nie jest niezrozumiały czy niejasny - po prostu jest ściśnięty niemal do granic. Po czterech pierwszych stronach Funky jest już kosmicznym detektywem, który udaremnił policyjną intrygę. Dalej akcja staje się odrobinę mniej skondensowana i po nieco enigmatycznej aferze zodiakalnej robi się jasna i klarowna. Jest to kawał znakomitego komiksu, pełnego aż nazbyt wyraźnych odniesień do czasów, w jakich powstawał: manipulacja mediami, władza w rękach kilku osób czy wreszcie pacyfikacja A-2.

Rysunki Polcha z tego okresu to czasy jego świetności. Kipią od detali, które co prawda nikomu nie były potrzebne, ale dodają serii smaku. Możemy przeczytać tytuły książek w mieszkaniu Kovala, mamy dokładnie odwzorowaną, słynną już monetę czy etykietę wina. Rysunki postaci są nieco sztywne, ale bardzo dobre i realistyczne. Charakterystyczne projekty pojazdów prezentują się znakomicie. Widać wyraźnie, że w stechnicyzowanej scenerii Polch czuł się najlepiej. Co ciekawe wszelkie przejawy roślinności również dobrze się tu prezentują i nie widzę powodów, by "Widźmin" musiał być rysowany inaczej. Kolor w pierwszej części jest ładny, realistyczny, czysty.

Druga część, czyli tom "Wbrew sobie" fabularnie nie jest specjalnie gorszy od dwóch pierwszych, jednak historia jest tu mniej ściśnięta. Za to szwankuje rysunek Polcha, który zbliża się tu do stylu znanego z "Wiedźmina", choć na razie z mocniejszym konturem. Brenda zaczyna przypominać matkę Geralta, Funky w goglach przypomina Bruce'a Willisa, natomiast postacie drugoplanowe, które pojawiły się na końcu drugiego tomu przybrały karykaturalne oblicza. Nowe postacie również nie wyglądają zbyt ciekawie. Jednak najbardziej razi kolor. W wielu miejscach jest niezwykle przesadzony i po prostu zły. Występują zielenie, fiolety czy błękity na twarzach, które, ze względu na występowanie tylko we fragmentach, zupełnie się nie bronią.

Trzecia część, czyli szkic początku "Bez litości" fabularnie właściwie niczego nie przedstawia. Na czterech stronach dzieje się tu tyle, co w poprzednich tomach na dwóch obrazkach. Z jednej strony to dobrze, bo budowana jest tu w miarę normalnie sytuacja, z drugiej jednak po przeczytaniu tego fragmentu nic nie wiadomo. Można za to popatrzeć na to, co prezentuje Polch. Pominąwszy nową, inną Brendę, postacie prezentują się całkiem dobrze. Jest więc szansa, że "Bez oddechu" będzie długo oczekiwanym powrotem Polcha do formy sprzed lat.

Wydanie zbiorcze ma niestety jedną bardzo istotną wadę, o której wspomniałem już na początku - słabe kolory. Nawet w reedycji Prószyńskiego z 1992 roku barwy są lepiej nasycone i po prostu mocniejsze. Nikt nie pofatygował się w dodatku, by dokonać korekty kolorów na stronie 69, gdzie zupełnie zanikły (tak samo, jak w poprzednim wydaniu). Skanowane z pożółkłych "Światów młodych" przygody Kleksa prezentowały się znacznie lepiej na takim samym, matowym papierze. Poza tym trudno ustalić kogo przedstawia okładka. Bliżej tej postaci do młodego Bogusława Lindy, niż do Funky Kovala (to już jednak wina rysownika a nie wydawcy).

Młodszym czytelnikom Funky może wydawać się nieco archaiczny ze względu na wielokrotnie już wspominaną ściśniętą fabułę, jednak sądzę, że warto zapoznać się z tą pozycją.

[Jarek Obważanek]

Scenariusz: Maciej Parowski i Jacek Rodek
Rysunki: Bogusław Polch
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 160
Format: B5
Oprawa: twarda
Papier: matowy
Druk: kolor
Cena: 29,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa