Katarzyna Zielonka Historie z dymkiem ocalone ze śmietnika Gadżety. Wielu fanów komiksu postarzało się, ale ich ulubieni bohaterzy, choć trochę pogięci i przytarci, mają się teraz wyjątkowo dobrze. Dla niektórych komiksy, głównie te sprzed kilkudziesięciu lat, to bezcenne białe kruki. Za kultowe historie o kapitanie Żbiku, czy czterech pancernych, narysowanych przez Szymona Kobylińskiego, płacą po kilkaset złotych. - "Tytus Romek i A'Tomek" to był pierwszy komiks, który mnie zafascynował. Miałem 8 lat i pierwszy numer "Tytusa..." czytałem kilka razy. Później przyszedł czas na kapitana Żbika - wspomina Janusz Pawlak, antykwariusz i zbieracz komiksów z Krakowa. - Kryształowy bohater, akcja, ryzyko i kapitalistyczni przestępcy. To nas, kilkunastoletnich chłopaków, naprawdę brało. Ciężki los komiksów Janusz Pawlak, matematyk z wykształcenia, pracuje w krakowskim antykwariacie. Zajmuje się oprawionymi w skórę starymi księgami. W domu pielęgnuje kolorowe historie z dymkami. Komiksy leżą na półkach, w tekturowych obwolutach, które Janusz z matematyczną dokładnością posklejał sam. - Dlaczego interesują mnie akurat komiksy? To tak samo, jak by zapytać, dlaczego ktoś czyta poezję lub chodzi do kina - śmieje się. Ale Janusz na poważnie zbiera komiksy dopiero od 3 lat. Hobby z dzieciństwa wróciło do niego po 20 latach. - Pewnego dnia kolega znalazł na śmietniku mnóstwo komiksów. Uświadomiłem sobie wtedy, że wszystkie te historie już niedługo spotka taki los. Coś we mnie drgnęło. Pojechałem do rodzinnego domu w Warszawie. Chciałem zobaczyć, co zostało z mojej kolekcji. Były wszystkie "Tytusy...", ale "Żbiki" niestety przepadły bez śladu - opowiada. Odkupienie wszystkich "Żbików" trwało jakiś czas, wymagało pieniędzy, skrupulatnego szperania po komiksowych antykwariatach i bazarach. Janusz ma teraz kilka wydań wszystkich komiksów o dzielnym kapitanie. Poza tym zebrał jakieś 3 tys. innych komiksów. Ma stare, pożółkłe, sprzed wojny i nowe, kolorowe "Batmany". Bez zagięć Andrzej Grata to w świecie komiksiarzy znana postać. Trzy lata temu założył sklep z komiksami, a od dwóch lat organizuje Spotkania Komiksowe w Warszawie. Przyjeżdża na nie kilka tysięcy ludzi z całej Polski. W jego sklepie można kupić całą kolekcję "Czterech pancernych", znaleźć nowe komiksy polskie i zagraniczne. Na półkach leżą te najmniej wartościowe. Andrzej potrzebuje chwili, by w stercie komiksów, na zapleczu, znaleźć pierwsze i najdroższe wydanie "Tytusa...". Wszystko zaczęło się od skupu makulatury, w którym pracował przez 6 lat. - Trafiały do mnie i książki, i komiksy. Również te "Żbiki" i "Klossy", którymi w latach młodości się zaczytywałem. Szkoda mi było patrzeć, jak idą na przemiał, więc je sobie zatrzymywałem. W końcu miałem ich tak dużo, że mogłem otworzyć własny sklep z komiksami. Przez Centrum Komiksu codziennie przewija się trochę ludzi. Wielu z nich to mężczyźni po trzydziestce. Jedni szukają komiksów, drudzy chcą zhandlować zeszyty, które gdzieś znaleźli. - Najdroższe są pierwsze wydania komiksów sprzed lat, ale muszą być w bardzo dobrym stanie. Bez żadnych zagięć, czyste - zaznacza i wyjmuje z plastikowej teczki "Czterech pancernych". Delikatnie i z namaszczeniem przekłada kartki. - Rynek komiksowy w Polsce ruszył się - podkreśla. - Świadczy o tym choćby fakt, że z komiksowego hobby mogę wyżyć. Żbik przyjazny naturze Janusz przeczytał niedawno całego "Żbika". Wszystkie zeszyty od początku do końca. - Chciałem spisać jego życiorys - wyjaśnia. Z 7-stronicowego biogramu możemy dowiedzieć się wszystkiego o Janie Żbiku, bohaterze, którego losy w latach siedemdziesiątych śledziło wielu chłopców. Urodził się w 1937 roku. Gdy miał 13 lat, spotkał w lesie esesmana, który poszukiwał zakopanych dokumentów. Gdyby nie milicjant Janek prawdopodobnie by zginął. Wtedy postanowił, że gdy dorośnie wstąpi do Milicji Obywatelskiej i będzie walczył z przestępczością. Żbik poza tym, że był doskonałym funkcjonariuszem, lubił zwierzęta, nie znosił używania wulgarnych wyrazów, był przyjazny naturze. - Taki idealny bohater dla kilkunastoletnich chłopaków - śmieje się Janusz. - Dziś w starych, PRL-owskich komiksach najbardziej mnie interesuje ta siermiężna rzeczywistość Polski Ludowej. Samochody, idealny milicjant, który pokazuje młodzieży jak żyć. Kiedy w dzieciństwie zaczytywałem się "Żbikiem", warstwę propagandową całkowicie lekceważyłem. Liczyła się wyłącznie przygoda. "Wyzwanie dla silniejszego", "Ryzyko" to były emocje - śmieje się. Bezcenne komiksy Najdroższy komiks na rynku to "Czterej pancerni i pies". Pierwsze
wydania, zachowane w idealnym stanie, mogą kosztować nawet 2 tys. zł za trzy
części. Gdzie kupisz i sprzedasz komiksy Centrum Komiksu, al. Niepodległości 154, Warszawa; Giełda Komiksów, tel. (056) 844-49-41, Słupsk; Pod Siódemką, ul. Słowackiego 10, Warszawa. Informacje o komiksach na stronach: [Katarzyna Zielonka, Super Express z dn. 12.06.2002; publikacja za zgodą autorki] |